czwartek, stycznia 29

studeo, studere

Kiedy ktoś ze studentów niemedycznych pyta się mnie o mój kierunek studiów, a powiem, że lekarski, to podsumowanie jest:
- o masz dużo nauki/jesteś pewnie kujonem/lubisz się uczyć/jesteś "mózgiem". Nie trzeba być kujonem, wystarczy być pracowitym (dla mnie kujon i pracowity mają różne znaczenia). Uczyć się systematycznie i nie dać się zaszczuć nikomu.

Jak mawiała pewna pani: studeo, studere to znaczy poświęcać się, nie uczyć! Bzdura. Nawet na pierwszym roku trzeba znaleźć czas na wypad do pubu w piątek, pograć w coś na kompie. Jeśli się tego nie zrobi, to człowiek stanie się kiedyś zgorzkniały i zmęczony. Nie da się żyć 6 lat niewyspanym, wiecznie zmęczonym i naładowanym kawą/innym pobudzającym środkami.
Powiedziałabym raczej, że studia i poświęcona na nie energia są jak podróż przez dzicz, gdzie nie można zatankować i dokupić żywności. Nie można zużyć całej energii przez pierwsze dwa lata, bo potem nie starczy sił. Trzeba rozłożyć chęć do nauki, swoją energię, poświęcenie. Może ktoś pociągnie śpiąc trzy godziny dziennie, ale to nie jest tego warte.
Możesz zakuć cykl Krebsa lub przemian puryn, ale i tak nie będziesz go pamiętał po kolokwium. Założę się, że nie chciałabyś/chciałbyś być jak Kim Peek.
Pewien człowiek powiedział "musicie nauczyć się teraz 100% wiedzy z książki, bo człowiek zapomina 70%, więc kiedy traficie do pracy, to te 30% powinno wam starczyć". Te słowa były raczej w odniesieniu do przedmiotów teoretycznych typu histologia, ale prawda jest taka, że wiedzę kliniczną też będzie się pamiętać tylko pod warunkiem jej ciągłego przypominania i rozwijania w pracy. Te pamiętane 30% z innych klinik to skierowania i odsyłania do innego specjalisty.

2 komentarze:

  1. Dobrze wejść na bloga kogoś "ze starszych lat" i utwierdzić się w przekonaniu, że co za dużo to niezdrowo. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fakt, zdarza się na tych studiach spotkać osoby, które powiedzą ci, że to nierozsądne robić coś nienaukowego przez cały piątek czy sobotę, gdy koło z czegoś tam już za tydzień :). Ale... raz, że u mnie to zdecydowanie jednostkowe przypadki. A dwa - po tym, co prawda skromnym jednym semestrze studiowania, nauczyłam się, że mogę sobie pozwolić czasem na sporo luzu i spokojnie pozaliczać, co trzeba. I mam nadzieję, że tak pozostanie.

    OdpowiedzUsuń

Miło mieć komentarz, bo dwie rzeczy są smutne na tym świecie: picie do lustra i pisanie bez komentarza czytelnika.