sobota, kwietnia 11

Dlaczego nie wolno śmiać się z nauki "pszyry", "bioli"?

Jak nauki biologiczne zmieniają punkt widzenia?

Wizyta w drogerii nie sprawia juz tyle przyjemności. Wszelkie drogie bajery typu macierzyste komórki roślinne nie są już czymś wspaniałym, tylko chwytem marketingowym. Wiadomo, że komórki mogą przeżyć na specjalnych podłożach, a nie w kremie z wazeliną. W produkcie jest rozdrobniona, zmiksowana paćka, chociaż reklama i napis na pudełku mówią o komórkach, co sugeruje żywy element, a tam jest po prostu ekstrakt roślinny zawierający białka m.in enzymy i inne substancje, np. polifenole.
Gyby to były naprawdę roślinne komórki macierzyste, to nie przedostawałyby w głębsze partie skóry. Gdyby to działało, to wyobrażcie sobie przyszłość medycyny. Ech, otwórzcie swe kreatywne umysły: "mogę kupić komóreczki macierzyste w kremie, a one pobudzają moje komórki skóry. Czemu nie smarować tym skóry na brzuchu, niech wsiąknie do wątroby??? Niech wątroba rośnie ku radości właściciela, żeby dopił drinka więcej!" Nie da się ;/
Wyszłam ze pewnym niesmakiem, kiedy próbowano mi wcisnąć taki krem. Owszem, produkt może być z róży alpejskiem, która zakwitała na szczycie Mont Blanc, czerpała wodę z rozpuszczonego lodu z najczystszego lodowca, a jej kwiat był zerwany przez najpiękniejszą dziewczynę ze wsi, kiedy rozkwitające właśnie kwiecie muskały pierwsze promienie wschodzącego słońca. To może być prawda, ale nie kit, że krem z komórek macierzystych róży jest bardziej skuteczny jak zwykły krem roślinny za dyszkę. Zresztą reklama polega na niedomówieniach, bo nigdzie nie jest wyjaśnione jak takie cudo działa.
Może w niedalekiej przyszłości bogaci będą odmładzać się komórkami macierzystymi, ale autogennymi/własnymi, a te będą wszczepiane do organizmu, a nie wsmarowywane.
Za to więcej oszczędzam...


Oglądanie reklam dobija. Pan z telewizji tłumaczy, że jego lek jest najlepszym lekiem przeciwbólowym, bo ma inhibitor Ce-o-iks. 



Wiadomo, przecież wszystkie leki przeciwbólowe dostępne w supermarkecie, na stacji benzynowej są nlpz-ami hamującymi cyklooksygenazę prostaglandynową.

Nowość: agenci do spraw reklamy dokonali odkrycia! Bioretencja pierwiastków! 
Jedna z firm produkująca magnez chwali go jako ten o najwyższej retencji. Retencję to można mieć retencję wody przed okresem.
Jeśli człowiek ma niedobór magnezu, to oczywiste, że to, co zostanie przyswojone przez organizm, zostanie już wykorzystane, zużyte m. in. jako składnik enzymów oddechowych, aktywator enzymów, ew. zmagazynowane w kościach, mięśniach, wątrobie, 

Na pocieszenie stara reklama





środa, kwietnia 8

Przesilenie Wiosenne

podobno jedna z Pań z Dziekanatu jest zaniepokojona brakiem nowych postów, bo nie ma co czytać w przerwach. Bardzo mnie to motywuje, przynajmniej samo wyobrażenie, że ktoś czeka.

Dziś kolejna porcja cynizmu i słodyczy, wymieszanych w odpowiednich proporcjach, bo tak jest w życiu, że gorzkie leki się słodzi sacharozą, za większe sukcesy płaci się większym wyczerpaniem.

Młodziaczki z mojej Uczelni mają łatwiej, nie byłyby w tym złego, gdyby nie umieli tego pojąć, że mają łatwiej. Jest taka grupka osób, które ciągle narzekają i skarżą się, biedactwa nie mają czasu obejrzeć kilku odcinków "barw szczęścia" pod rząd. Akurat tej grupie nie współczuję.
Na pewno studenci mają dużo nauki, przechodzą podobne sytuacje jak starsi koledzy. Ale zmiany są. Kolokwia biochemii z opisowych zmieniono na testy, są szybsze do sprawdzenia i nie ma problemu z interpretacją klucza. I tutaj proszę mi się skarżyć "moje kolosy są cięższe jak twoje". Nawet dziecko, które umie utrzymać długopis i zakreślić kółeczko, jest w stanie trafić w przynajmniej jedną, dwie odpowiedzi poprawnie. A co dopiero dwudziestoletni człowiek, który miał dwa tygodnie na opanowanie materiału. A teraz coraz więcej katedr wprowadza testy, rezugnując z odpowiedzi ustnych i pisemnych. Prawdziwa pielgrzymka to była, jak się chodziło do profesora grupką, żeby poprawić temat z danego tygodnia. Teraz studenci siedzą w sali i rozwiązują testy ;-)

Przez lata trwa wymiana asystentów, jest coraz mniej tych LEGENDARNYCH. Młodziaczki nie poznaliście tak wielu ciekawych osobistości, chyba żadnej, bo ja poznałam zaledwie kilka. Szkoda, że nie wypada tutaj rzucać nazwiskami, przedstawiłabym kilka opisów. Jak ktoś narzeka na anatomię, to zawsze przedstawiam swój skład i przestają licytować, kto miał więcej nauki.

Z kolei nasi asystenci mogą sypać anegdotami z rękawa, jak kiedyś wyglądały ich studia, jeszcze inne, jeszcze więcej wymagań, jeszcze barwniejsi ich asystenci.

5letni tryb nauki: ja nie wierzę, że można rozłożyć ten sam materiał z 6lat w 5lat. Brak chemii, statystyki nie będzie odczuwalny. Ale nie wyobrażam sobie tej samej ilości materiału, jesli nachodzi to z nauką innych ważnych przedmiotów, które kiedyś były w innym czasie na starszych latach. To niemożliwe do zsumowania, więc katedry rezygnują z pewnych bardziej szczegółowych rzeczy z książek/sylabusów.

Przesłanie: nie narzekać, bo jest jednak łatwiej.


poniedziałek, marca 9

ASYSTENCI. chapter 1

Asystenci są akademiccy i kliniczni. Albo inaczej: 
  1. surowi, wymagający, lecz kulturalni
  2. łagodni, raczej "dają" swoją wiedzę niż wymagają wiedzy od studenta.
  3. "Taki mam fun, jaki minął mi dzień" starają się, ale czasem mniej wychodzi
  4. KAPCIE, KTÓRYM NIE WYSZŁO W ŻYCIU i mają ubaw ze studencików.
1. Na anatomii mielismy wybitną prowadzącą. Dwubiegunowy styl prowadzenia zajęć (przecież nie ona). Pierwsze zajęcia z opon mózgowych - wszyscy mieliśmy kapy/dwóje. Potem spielismy się, uczyliśmy się więcej i staliśmy się tą lubianą sekcją. Raz można było oberwać, a raz słuchac miłych historii o zwierzętach i dzieciach.

2. Spotykani na klinikach tylko na trzecim roku wzyż. 
Wiadomo, że chodzi m. in. o oddziały chirurgii - wiadomo chirurdzy są zabiegani i nie mają czasu bawić się w kartkówki, wejściówki, tym bardziej nie ma czasu żeby przyjmować studentów przychodzących na poprawę.
Zajęcia typu socjologia, psychologia, spychologia są traktowane bardziej luzacko, aczkolwiek wszystko zależy od asystenta. Najmilej wspominam historię medycyny :-)

3. Chyba największa ilość, jednak mnie to nie dziwi, bo lekarze jednak żyją w napięciu, nie da sę zapomnieć o problemach w domu itp więc są czasem zmęczeni.

4. Nie wymienię konkretnych osób. Częściej na młodszych latach, gdzie są spotykane jeszcze studenciki, a nie panowie doktorowie. Coś jest nie tak, kiedy cała sekcja chodzi na poprawy anatomii i pisze po 3 kartkówki na raz, każdą z wiedzy o innym nerwie czaszkowym. 

sobota, marca 7

Motywacjo przybywaj

Co zrobić, żeby motywacja do nauki nie uciekła?
  1. Wiem, że chcę [uczyć się]. Chcę i nie szukam wymówek, nie wydłużam przerw do 6godzin oglądania kotów/grania w lola/porno/zakupów na allegro* niepotrzebne skreśl
  2. Wiem, dlaczego to robię. Jeśli nie wiem, po co się uczę, to nieświadomie uznaję, że to niepotrzebne, zajmuje mi czas i rezygnuję z tego.
  3. Wiem, że potrafię. Chyba, że zabrano się za to za późno - nie starczy czasu.
  4. Przyzwyczaić się do myśli, że kształcenia trwa do emerytury i zaakceptować ten stan jako naturalny.
  5. Akurat to mnie interesuje [z każdym tematem tak się nie da].
Jak poznać, że motywacji do nauki jest wystarczająco dużo?
  1. Czytanie i notatki są tak niezbędne jak diureza studenta.
  2. Sny dotyczą medycyny i asystentów.
  3. Medycyna jest hobby.
  4. Zanudzacie ludzi w klubie ciekawostkami, że palenie chroni przed sarkoidozą.
  5. Jesteście monotematyczni: rzucacie tylko wyspecjalizowane medyczne żarty/