niedziela, grudnia 7

Marynarz i Rum

W związku z ustawą o ochronie danych osobowych i wzgardą plotkami spróbuję ograniczyć barwne opisy pacjentów.

X: Czy ma Pan jakieś nałogi?
Marynarz (dawno temu był nim): Zdarzało mi się wypić.
X: Jak często?
Marynarz: Jak pływaliśmy, to codziennie. Kiedy skończyliśmy nasze obowiązki, to potem piliśmy. Powiedzcie mi, co można robić na oceanie, kiedy nie ma kobiet, telewizji. Zresztą tam nie było lekarza, jak któryś zachorował, to pił spirytus i szedł do pracy. ooo, spirytusem to "wysuszam" sobie wrzody żołądka.
X: Wrzodów żołądka nie leczy się alkoholem.
Marynarz: Leczy się
X: Nie leczy się.
Marynarz: A ja leczyłem i mi się udało.
(...)
X: Czy pije pan obecnie?
Marynarz: Nie, ale jak zmieniłem pracę, to piłem. Jak się przeziębiłem, to piłem spirytus i jechałem do pracy.
X: Co?? Tak nie można.

Inne miejsce, inny czas.
Młody chłopaczek niewiele ponad 18 lat. Trafił do szpitala z ostrym zapaleniem trzustki.
Lekarz: Odtąd ma Pan ścisłą dietę i zero alkoholu.
Młody: Niedługo urodziny kumpla. Czy mogę raz się napić piwa?
Lekarz: Ależ oczywiście. NAPIJE SIĘ PAN PIWA RAZ. Tylko to będzie RAZ W ŻYCIU. raz.
I nie już zdążą przywieźć Pana do mnie, przynajmniej żywego, więc nie będzie Pan mógł mi się poskarżyć (...) W pana przypadku obowiązuje całkowita abstynencja (...) I dalej wykład o trzustce, enzymach.

Ja raczej nie kłócę się z pacjentami (co nie znaczy, że bym ich nie pouczyła). Mam pesymistyczne podejście i uważam, że moje gadanie ich nie zmieni. Jak najbliżsi im nie wytłumaczą, to czemu ma to się udać komuś obcemu, nawet lekarzowi. Przecież co może wiedzieć konował o nich. Pili i żyli, czemu teraz ma im się pogorszyć. Zwłaszcza ci, którzy byli kryci w pracy przez kumpli, szefa. Mieli przyzwolenie, więc czemu mieliby mieć wyrzuty sumienia.

2 komentarze:

  1. mój własny wujek mimo, że lekarz na podstawie zaawansowania objawów, powiedział mu "panie, masz pan raka przewodu pokarmowego, nie wiem, gdzie dokładnie, ale pan go masz, musisz pan iść do szpitala!" chlał dalej. I nie wytłumaczysz. Tylko się denerwujesz, bo załatwiłaś wizyty, lekarza, umówiłaś gastroskopię, zapłaciłaś za wszystko, a on nawet nie próbuje nie pić. Więc się doigrał.

    Z alkoholem osoby postronne nie wygrają, z fajkami, dragami i całą resztą też nie. Równie dobrze zamiast tłumaczyć można by głową delikwenta uderzać o ścianę. Taki sam efekt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niestety, tak.
      tylko nieszczęście, np rozpad małżeństwa albo wypadek samochodowy powoduje, że uzależniony nagłe zauważa problem. Ale nie zawsze.
      A własna choroba jakoś nie zmusza niektórych do refleksji.

      Usuń

Miło mieć komentarz, bo dwie rzeczy są smutne na tym świecie: picie do lustra i pisanie bez komentarza czytelnika.