niedziela, września 21

Skąd się biorą wątpliwości?

Radziłabym potraktować wszystkie te teksty swobodnie.
Może zajmuję się medycyną, a może jednak socjologią???

Zdarza się, że pierwszoroczni studenci żałują wyboru medycyny, pytają się starszych, czy mieli podobne wątpliwości. A ci starsi mieli różne odczucia, jedni czuli irytację, że nie jest tak jak sobie wyobrazili, jak obiecali im rodzice lub jeszcze starsi koledzy; drudzy ani razu nie żałowali, może nawet mocniej się w to wkręcili, uczestniczyli w wolontariacie dr Clown, IFMSA, STN-ie albo wszystkim na raz.
Wg mnie najlepiej mieć jak najmniej wątpliwości, bo jeśli pragniesz mocno celu, do i mocno do niego dążysz, minimalizujesz problemy i nad sobą się nie rozczulasz. Sytuacji to nie zmieni, ale punkt widzenia jest inny, masz „wewnętrzną” motywację i inaczej patrzysz na oblany egzamin.
Oczywiście jeśli stykasz się z prelekcją rozwoju blastocysty jeżozwierza, a asystent wymaga eponimów wszystkich więzadeł, to zapał mija nieuchronnie. Mam nadzieję, że powywali to z nowego programu.
Czasami znajomi pytają się mnie, czy miałam wątpliwości idąc na medycynę, Wtedy raczej nie, ale swoje wyobrażenia tworzyłam z seriali typu dr House, gdzie wszystkie badania są dostępne od ręki i 5-minutowych fragmentów z telewizji, gdzie pokazywali prof. Religę albo prof. Siemionow. Wszystko wydawało się takie ciekawe: operacje doszycia urwanych dłoni dzieciom, przeszczep twarzy. Każdy powinien się teraz śmiać z mojego wyidealizowanego obrazu, który sobie wymyśliłam będąc bardzo młodą osobą:
- że chirurgia jest wspaniała: operacje trwają średnio 20 minut, wszyscy są skupieni i jest bardzo poważna atmosfera, potem jest przerwa na kawę i bułę kolejne 20 minut, siedzi się w spokoju i opowiada, jak dzielnie wycięło się pęcherzyk żółciowy.
- lekarz rodzinny daje leki, ma czas na 7-8 minut na pogawędki o wnukach pacjenta, leki działają, a pacjent wychodzi przeszczęśliwy.
- internista wypełnia papiery w 5 minut, przepisuje super leki i to wszystko działa.
- dermatolog realizuje się w medycynie antystarzeniowej, częstuje swoje zawsze miłe pacjentki kawusią i ciasteczkami, jest jak w kosmetyczki.
- żaden ginekolog nie wyjdzie 5 minut przed dyżurem ani nie zacznie 5 minut później, bo wymaga tego powaga oddziału.

Teraz widzę to inaczej. Siedzi się nad papierologią, uzupełnia stale dokumentację. Można dostać mononeuropatii od nieustannego stukania pieczątką.

Pierwsze wspomnienia nie są ciekawe, dostałam się na uczelnię, gdzie szli głównie zdeterminowani ludzie, bo na inne uniwerki zabrakło punktów. Samej uczelni daje to tyle, że ludzkiej determinacji starcza co najmniej na 7 lat do LEP/ku, co pokazują ich statystyki.
Na początku dostajemy sygnał, że szkółka się skończyła, zaczyna się Uniwersytet. Zaczyna się zabawa, bo oficjalnie mamy się uczyć z opasłych tomisk, nieoficjalnie wszyscy wiedzą, że pytania są ze starych kserówek (spokojnie, to takie skrócone wersje z tomisk). Nie ma śmiechu, kiedy pytania powstają z wiedzy starszego asystenta, bo tego nie znajdziesz nawet na koreańskiej Wikipedii. Do tej pory nie wiem, czy istnieje białko pb117 i co ono czyni???
Studentem poczułam się po pierwszym egzaminie. Był dla mnie najbardziej stresujący, choć wtedy nie miałam większych problemów z przedmiotem. Wydawało mi się, że do niego się przygotowałam. Ledwo tam weszłam, blada i przejęta. Oczywiście dla podkreślenia atmosfery, każdy dostał pikający minutnik, żeby praktyczny egzamin stresował go bardziej. Oblałam – bo położyłam szkiełko do góry nogami, prof. To zauważył i powiedział, żebym przyszła na drugi termin. Kiedy wyszłam, byłam zła na wszystkich i wszystko, bo nie zdałam z powodu lenistwa czy imprez, ale z powodu takiej beznadziejnej sprawy.
Wtedy zmieniałam podejście. Mieliśmy nowych asystentów na semestr, więc mogłam sprawić, że postaram się i zrobię pierwsze dobre wrażenie. Od tej pory Bochenek i szpilki, to były książka i nauka z atlasu, nie pieczywo i buty ‘-‘
Z tymże stałam się takim naukowym neofitą, nowonawróconym i wierzącym w potrzebę ciągłego czytania. Tacy neofici podchodzą do organizacji czasu bez refleksji, są dla siebie surowi i siedzą za długo nad książkami :P
(może to trochę koloryzuję, ale jak to dumnie brzmi)
Zwykle siedziałam nad książką, ale nad ranem i wieczorem sobie z nią chodziłam, żeby odpędzić sen. Od energetyków odstraszał mnie cukier i kalorie, więc polubiłam picie kawy. Ze trzy kawki przed południem, żeby miło zacząć dzień. Na początku trudno skupić się na tekście przynajmniej po drugiej godzinie, więc żeby nie uciekać myślami, trzeba było czytać to na głos. Kiedy nie mogłam się skoncentrować, po prostu brałam papier i przepisywałam ważne fragmenty, albo robiłam z tego krótsze notatki. Nawet nie chodziło, żeby do części tych notatek wrócić, lepiej mi się uczyło rysując schemat po kilka razy niż czytać go po kilka razy.
Ach znudziła mi się ta taktyka ciągłego uczenia, to jest tylko dla kilku wybranych osób. Po roku mi się znudziło… albo czasem trzeba odpuścić.

Pewna Lekarka powiedziała, że kiedy była małą dziewczynką, (nie chodzi o mnie) to zobaczyła tomograf i zapragnęła być radiologiem, bo bardzo podoba jej się wykonywanie zdjęć. Została nim.

Więc … jak odkryje się swój cel (skalpel, TK, gastroskop, praca w hospicjum) studia stają się czymś przydatnym, a nie obozem karnym :) 

2 komentarze:

  1. Bardzo przyjemnie czyta się Twoje wpisy :)
    Sama marzę o medycynie, matura już za 6 miesięcy, zobaczymy jak to będzie. Obawiam się, że dostanie się na te studia to 'pikuś' w porównaniu do utrzymania się na nich, prawda? Mogłabyś zdradzić, gdzie studiujesz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki :-)

      cóż, matura wymaga przeciętnej nauki nastawionej na testy i opanowania klucza.
      Na medycynie ... jest dużo nauki, zwłaszcza na I roku, gdzie jest wymagana dużo ilość szczegółów, często zbędnych. O ile rozumiem wysoki poziom na anatomii, to nie widzę potrzeby dokładnego szlifowania metod kopiowania DNA, zwłaszcza tych przestarzałych, chemii organicznej (chyba wróci do programu), statystyki. Mineło trochę czasu i pamiętam coraz mniej beznadziejnych wymagań i pytań.
      były pytania o rozwój moruli owadów albo gadów? biol (stary program)
      metody Sangera, dinukleotydów,
      rysowanie w wordzie probówek :-) (zajęcia z informatyki)
      cała chemia była stratą czasu
      Dużo prawdy tkwi w powiedzeniu zakuć, zdać, zapomnieć, zapić.
      o ile kliniki są w miarę przyjemne do nauki, to początki bywają trudne.

      Uczelnia? Każda uczelnia ma swój specyficzny klimat, są katedry, gdzie czuć hierarchię student - kadra, ale sporo asystentów jest ludzkich, są też tacy asystenci, którzy olewają przedmiot.

      kiedyś się wygadam gdzie studiuję. Albo wyjdzie w pisaniu.

      Usuń

Miło mieć komentarz, bo dwie rzeczy są smutne na tym świecie: picie do lustra i pisanie bez komentarza czytelnika.