Kto przejmuje się praktykami studenta?
Tylko jego rodzice!
Kiedy zaczynają się wakacje, ambicje studenta spadają,
jakoś nie chce się chodzić do szpitala. Lekarzom i pielęgniarkom też się nie
chce oprowadzać praktykanta.
Te ciekawsze praktyki miałam tylko na chirurgii, byłyśmy dwie,
a łatwiej zająć się dwiema osobami niż większą grupą. Szpital nie był kliniką,
więc widok studentów im się nie sprzykrzył. Byłyśmy tam gośćmi, miłą
ciekawostką, która zjawia się na kilka wakacyjnych dni – ot, dwie miłe, ładne
dziewczyny. Podzielili się z nami swoimi zabawkami, haków nam nie żałowali, dostałyśmy
nawet kamerę laparoskopu na 10 minut. Kiedy dostałam ową kamerę na 45 min,
pękałam z dumy, „urosłam do 160 wzrostu” i czułam się już jak dr honoris causa.
Tylko czasem zabrakło dla mnie stołka.
Po 7 dniach praktyk usłyszałam: za dwie blachy ciasta
masz wakacje, oczywiście się zgodziłam ;)
Te gorsze praktyki: SOR.
Nie byli nami zainteresowani, pałętaliśmy im się pod
nogami. Nie odzywali się do nas, sama raz czy dwa zaczepiałam lekarzy i
prosiłam, żeby powiedzieli jaką diagnozę stawiają. Naburmuszona lekarka rzucała
hasło: wrzód żołądka, bez tłumaczeń, skąd, dlaczego, jak to leczy. Inna kazała
samemu szukać w historii chorób.
Najgorsza: Młoda Blondyna – wyrzuciła nas z poradni
chirurgicznej, bo jest za dużo pacjentów, a jej przeszkadzamy [4 praktykanci]. Mamy
iść do drugiej poradni, bo tam jest pusto. PO C… przychodzę do szpitala, jeśli mi
nawet nie wolno obserwować kilku przyjęć zwichnięć, nie mogę nawet obejrzeć
zwichniętej kostki. Moim zadaniem byłoby podpierać ścianę. Wiecie, szpital to
nie drewniana buda, jak ktoś nie podeprze ściany, to budynek się nie obali.
Poszliśmy do „głównodowodzącej”, mówimy jej, że my tamtej
pani niepotrzebni i idziemy do domu. Była to klinika, uczyli się w niej
studenci, więc Koleżanka miała zamiar poskarżyć się na praktyki. Co ciekawe,
nasz opiekun praktyk kazał nam przychodzić codziennie i sugerował 6-7 godzinne dyżury,
a haczyk tkwił w tym, że nikt z SOR-u nie chciał się nami zająć, żeby wytłumaczyć, co on
robi, po co zleca badanie itp.
Praktyki pielęgniarskie – mogłam dać zastrzyk z
pyralginą, ogólnie praktykanci, tutaj raczej faceci, są proszeni o pomoc przy
przenoszeniu pacjenta z łóżka na inne łóżko, na wózek. Dostają prace „siłowe”.
Ze względu na moją drobną posturę nosiłam tylko kartki z morfologią. Oczywiście,
dostałam sugestię, iż są wakacje, chcę na pewno wyjechać, więc nie muszę już
pojawiać się na szpitalu :-)
Pozostałe praktyki trwały po 2-5 dni. Bo wiecie, przy
studencie, to trzeba jednak uważać.
Więc po co te praktyki? Są ważne chyba tylko dla ludzi
zewnątrz, ewentualnie żeby pochwalić się przed sąsiadką. Czy czegoś uczą? Jeśli
się napraszasz to chyba tak, ale nawet wtedy ktoś może powiedzieć, że
przeszkadzasz mu w pracy (tylko ten SOR).
Może naukę lepiej zostawić uczelni? Bo otrzymuje za nie
pieniądze, więc ma motywację. Praktyki są w formie wolontariatu, więc kto się nimi
przejmuje?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Miło mieć komentarz, bo dwie rzeczy są smutne na tym świecie: picie do lustra i pisanie bez komentarza czytelnika.